Roman Mańka (autorka grafiki - Agnieszka Aleksandra Wieczorek); Szeryf Will Kane - symbol postawy obywatelskiej.
Roman Mańka (autorka grafiki - Agnieszka Aleksandra Wieczorek); Szeryf Will Kane - symbol postawy obywatelskiej.
Kurier z Munster Kurier z Munster
9093
BLOG

Doniosłem na premiera Tuska do prokuratury

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 136

Złożyłem zawiadomienie do Prokuratury Generalnej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez premiera Donalda Tuska, podczas warszawskiego referendum (treść pisma poniżej). W pierwotnym zamyśle nie chciałem o tym informować opinii publicznej, bo medialny szum obecnie nie jest dla mnie pożądany (niedawno przeszedłem ciężką chorobę). Inna rzecz: w Polsce istnieje dziwna praktyka poddawania osób które upominają się o przestrzeganie przepisów prawa lub standardów kultury politycznej, różnego rodzaju szykanom. Przyznaję, bałem się tego mechanizmu.

Po głębszym namyśle doszedłem do wniosku, że nie ma się czego, a właściwie kogo, bać. Uważam, że mam silne argumenty. Lepiej będzie, jeżeli ta sprawa zostanie poprowadzona jawnie, pod kontrolą opinii publicznej.  

Donald Tusk posiada milion razy większą władzę ode mnie, ale po głębszym zastanowieniu sądzę, że to ja mam większą władzę…, bo jestem obywatelem.

Kilka słów komentarza: mogą różnego rodzaju komentatorzy, publicyści, naukowcy, dziennikarze silić się na opinie, że podczas warszawskiego referendum nic się nie stało, że nawoływanie do pozostania w domach jest działaniem w pełni demokratycznym. Do mnie te argumenty nie trafiają.

Moim zdaniem coś się jednak stało… Niedobrego. W moim odczuciu złamano prawo, dewaluując przy okazji wymiar etyczny oraz kulturowy życia publicznego. I kto to zrobił? Premier polskiego rządu. Trzeba takim zachowaniom stanowczo postawić tamę.

Postanowiłem upomnieć się o wartości obywatelskie. Argumentacja przedstawiona przeze mnie w poniżej zamieszczonym zawiadomieniu jest trudna, złożona, wielopoziomowa, ale ma jeden atut – nie jest pokrętna, jest spójna (ludzie ją zrozumieją); nie tworzy figur absurdalnych, w rodzaju, – jakoby demokracja polegała na braku uczestnictwa, bierności, pasywności, a pozostanie w domach, podczas referendum, było rzekomo jednoznaczne z głosowaniem. To tak samo jakby np. przewodniczący rady gminy, marszałek sejmiku samorządowego, czy prezes jakiejś spółki prawa cywilnego, celowo zrywali quorum, twierdząc, że nieobecni posiadają identyczne poglądy jak oni.

W kontekście Konstytucji ciśnie się na usta fundamentalne pytanie: jaką funkcję pełnią progi frekwencyjne w czasie referendów, w polskim systemie demokratycznym? Czy służą ochronie partykularnych interesów, trwałości sprawowanych stanowisk; czy też mają głębszy a zarazem ambitniejszy sens - zabezpieczają wartości demokratyczne oraz zasadę partycypacji, podstawowy aksjomat życia obywatelskiego? Czy instytucję progów frekwencyjnych można instrumentalizować w ferworze walki politycznej?

Od rozstrzygnięcia tego zagadnienia zależy prawna ocena zachowania premiera Tuska podczas warszawskiego referendum.

Moja argumentacja jest uczciwa intelektualnie.

Być może wiele osób, czynników, może nawet środowisk mnie zaatakuje. Dyskusji merytorycznej, na odpowiednim poziomie kultury, się nie obawiam. Obawiam się głupoty.

Demokracja polega na dyskusji.

Wierzę w ludzką inteligencję. Kiedyś wymyśliłem motto tego bloga: Rzucać perły przed ludzi.

Na koniec anegdota: kilkanaście lat temu do mojej rodzinnej gminy (Kościelec) przyjechał ówczesny wicewojewoda wielkopolski, Waldemar Witkowski. Swoją obecnością chciał delikatnie wesprzeć partyjną koleżankę, kandydującą wtedy na funkcję wójta. W pewnym momencie opuścił zebranie wyborcze, bo stało się zbyt polityczne. Sprawy wymknęły się spod kontroli. Witkowski zachowywał się powściągliwie i ostrożnie.

To był tylko wicewojewoda. Nie premier polskiego rządu! Mimo to, nie agitował. Nie przekroczył pewnych granic.

Ręce precz od samorządu!

 

***

 

 

 

Warszawa, dn. 15 października 2013 r.

Roman Mańka

ul. Chmielna 73c/188

00-801 WARSZAWA

[Dane osobowe zanonimizowane] DNr tel. kom. (0) 535 339-681

Sz. Pan

Andrzej SEREMET

Prokurator Generalny

w Warszawie

 

ZAWIADOMIENIE O PODEJRZENIU POPEŁNIENIA PRZESTĘPSTWA

Na podstawie art. 303 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks postępowania karnego (Dz. U. 1997, nr 89, poz. 555, z póź. zm.), zawiadamiam o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Donalda Tuska, premiera Rzeczpospolitej Polskiej, poprzez naruszenie dyspozycji art. 249 pkt. 2 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz. U. 1997, nr 88, poz. 553 z póź. zm) oraz dyspozycji art. 250 i art. 251 tejże ustawy, w związku brzmieniem przepisów Konstytucji RP, w zakresie dotyczącym tajności wyborów.

U Z A S A D N I E N I E

W okresie poprzedzającym referendum w sprawie odwołania prezydent miasta stołecznego Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz zwołanego na 13 października 2013 r., premier Donald Tusk dopuścił się zachowań mogących mieć wpływ na przebieg procesu referendalnego, w zakresie pozaprawnego kształtowania postaw wyborczych oraz przestępstw przeciwko wyborom (czytaj referendom analogicznie). Niektóre z tych działań miały postać technik manipulacyjnych. Na czym polegało inkryminowane postępowanie?

Rozciągnięcie alternatywy referendalnej na obszar intymności głosujących, ale poza pole głosowania wyznaczone przez ustawę o referendach.Zrównanie nieobecności w referendum oraz głosowania przeciwko odwołaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz jako postaw jednoznacznych, doprowadziło w efekcie do ograniczenia anonimowości wyborczej.

Wystarczy przeanalizować strukturę oraz konotację semantyczną apeli premiera Tuska, o nie pójście do referendum: sedno problemu sprowadza się do kwestii, iż nie zwracał on się do wyborców o bierność bezkierunkowo czy w rozumieniu abstrakcyjnym, w rodzaju emisji komunikatu o mniej więcej takiej treści – nie idźcie do referendum (każdy może poczuć się odbiorcą takich słów); wezwania Tuska miały konkretnego adresata: (…) „Liczę na to, że warszawiacy w swojej przewadze wyrażą wotum zaufania dla prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, odmawiając udziału w referendum”.

W ten sposób premier dookreślił, zdefiniował populację będącą przeciwko odwołaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz, a jednocześnie ustawił kryteria poznawcze, pozwalające na łatwą identyfikację grupy alternatywnej, która zamierzała iść, i w jakiejś mierze, poszła do urn referendalnych.

Co tu jest problemem?

Nie przesądzając, czy uzasadnione są zarzuty PiS o złamanie zasady tajności wyborów, rozproszonej w Konstytucji RP, w art. 96 ust. 2, 97 ust. 2, 127 ust. 1, oraz w ustawach samorządowych i kodeksie wyborczym, można zaryzykować tezę ostrożniejszą (nie tak daleko idącą): komunikaty premiera stanowiły poważne ograniczenie anonimowości głosowania.

W kontekście wypowiedzi premiera zachowanie wyborców stało się czytelne. Działanie obydwu środowisk – biorących i niebiorących udział – w referendum, da się opisać w znaczeniu politycznym. Akt wyboru, poprzez rozciągnięcie podziału głosów poza obszar zakreślony przez ustawę oraz uproszczenie procedury referendalnej do opozycji przyjścia lub nie przyjścia do urn referendalnych, stał się przejrzysty. Anonimowość wyborcza grupy która wzięła udział w referendum, została mocno ograniczona; alternatywną grupę właściwie pozbawiono anonimowości.

Potraktowanie przez Donalda Tuska osób nie uczestniczących w referendum jako przeciwników odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, sprawiło, że treść głosu członków tej populacji wyborczej została publicznie poznana (art. 250 Kk).

Świadczą o tym wypowiedzi prominentnych polityków PO, tuż po zamknięciu lokali referendalnych (m.in. Adama Szejnfelda), którzy grupę nie biorącą udziału w referendum scharakteryzowali jako zwolenników pozostania Hanny Gronkiewicz-Waltz na stanowisku prezydent Warszawy oraz osób sympatyzujących z PO.      

Sam Donald Tusk, mimochodem oraz w zapędzie retorycznym, przyznał się do tego, opisując wyborców nie biorących udziału w referendum tymi oto słowami: nieuczestniczenie w referendum nie jest bojkotem, jest stanowiskiem (w domyśle wyborczym). Premier scharakteryzował grupę oraz jej stanowisko, nadając obydwu kategoriom ścisłe relacje tożsamości, ułatwiające identyfikację poszczególnych postaw referendalnych.

Na marginesie: wbrew twierdzeniom premiera ustawodawca nie ustanowił wymogu progu frekwencyjnego w ustawie o referendach jako kryterium negatywnego (defensywnego), służącego ochronie władz samorządowych, lecz jako czynnik mający zapewnić odpowiedni poziom demokracji oraz życia obywatelskiego. W tym kontekście wskazane byłoby mobilizowanie aktywności wyborczej a nie gra na obniżenie frekwencji (wykładnia logiczna, systemowa, funkcjonalna). 

Te progi nie stanowią narzędzia prewencyjnego, w sensie obrony funkcji pełnionych przez włodarzy samorządowych, lecz z systemowego punktu widzenia są neutralne, – mają za zadanie (takie jest ich przeznaczenie) ochronę ideałów oraz mechanizmów demokracji. Zastanówmy się w tym miejscu, na czym polega demokracja? Jej istotą jest zasada partycypacji, uczestnictwa. To są cechy konstytutywne demokracji. Nie można zniechęcać do aktywności wyborczej czy referendalnej. Łamać standardów demokratycznych. To jest zachowanie kryminogenne i demoralizujące (upadek obyczajów demokratycznych, pogwałcenie kultury demokratycznej).

Kategoria progów frekwencyjnych została zinstrumentalizowana przez premiera Tuska do osiągnięcia partykularnych celów politycznych, co na gruncie samorządu terytorialnego stanowi postępowanie dość oryginalne. W demokracji obowiązują równe reguły gry, identyczne dla każdej ze stron prowadzonego sporu.
Do obrony, tak samo jak do odwołania, włodarza samorządowego potrzebne są dwa kroki: pójście do lokali referendalnych i zagłosowanie. W żadnej mierze nie można tej drogi skracać. Próg wyborczy pełni inną funkcję niż nadał mu premier (nie polityczną lecz prawno-aksjologiczną) – jest warunkiem ważności referendum, analogicznie jak quorum podczas posiedzeń organów samorządu terytorialnego (rady gminy, komisji stałych, etc.). Brak quorum nie jest jednoznaczny z wyrażeniem stanowiska.

Stąd nie można działań polegających na nie uczestnictwie w referendum, utożsamiać czy identyfikować z jednoznacznym wyrażeniem stanowiska politycznego. A premier to właśnie zrobił.

Było to ewidentne instruowanie wyborców w kwestii zalecanych postaw wyborczych (referendalnych) oraz dezinformowanie ich, co do funkcji, jakie poszczególne instytucje (progi frekwencyjne), pełnią w procesie referendalnym.

Proszę ten problem rozpoznać w szerszym kontekście całokształtu polskich doświadczeń demokratycznych, a przede wszystkim – fenomenu niskiej frekwencji. W takich warunkach nawoływanie przez najwyższych funkcjonariuszy państwowych do nie pójścia do referendum, jest zachowaniem, ekstremalnie destruktywnym, obstrukcyjnym, działającym na szkodę państwa i obywateli.

Elementem w sposób immanentny wpisanym w komunikaty werbalizowane przez premiera Tuska (jakby produktem dodatkowym), była presja. Anonimowość głosowania w przyjętych modelach demokratycznych pełni funkcję zapewnienia wyborcom, jak najdalej posuniętej swobody wyboru oraz możliwie maksymalnej redukcji czynników nacisku zewnętrznego (pośredniego i bezpośredniego).  

Argumentując w drugą stronę: każde ograniczenie poziomu anonimowości wyborczej, stanowi zwiększenie wpływu napięć a także determinant zewnętrznych na proces wyborczy.

O wysokim natężeniu presji oraz jej skutecznym wpływie na postawy wyborcze, świadczą badania exit poll, przeprowadzone w trakcie referendum przez agencję badawczą TNS Polska. Duża absencja przy urnach referendalnych osób o najniższym wykształceniu, uprawdopodabnia okoliczność, iż presja mogła determinować zachowania wyborcze, gdyż właśnie te grupy są na to zjawisko najbardziej podatne.

W tle sytuacji uderza jeszcze coś innego: zasada neutralności centralnych organów państwa wobec samorządu. Jest to reguła głęboko zakorzeniona w prawie oraz kulturze organizacji. Władza administracji centralnej, pomijając aspekt zadań zleconych, kończy się na poziomie województw. Zaangażowanie premiera w sprawy samorządu jest praktyką niedopuszczalną, nie mającą precedensu w całej historii III Rzeczpospolitej.

Organy władzy centralnej nie mają prawa ingerować w życie samorządowe, ze swej istoty wolne od wielkiej polityki i zdecentralizowane, opierające się na zasadzie subsydiarności oraz dobra wspólnego. Instruowanie mieszkańców wspólnot lokalnych przez premiera, w sposób, powiedzmy to wprost – dość infantylny, ordynarny, impertynencki, jest rzeczą karygodną, nieznaną w krajach o wysokim standardzie demokratycznym.

Premier Tusk instruując wyborców szczebla samorządowego, formułując komunikaty, w jaki sposób mają się zachować w procesie referendalnym, nadużył sprawowanego stanowiska politycznego, tzw. zależności służbowej (art. 250 kk). Angażując się w sprawy lokalne, przekroczył swoje uprawnienia na szkodę interesu publicznego, a więc wyczerpał dyspozycję art. 231 Kk.

Zaangażował cały rząd Rzeczpospolitej w rozgrywki o charakterze lokalnym. Skompromitował państwo. Naruszył regułę neutralności naczelnych organów państwa, rozdziału poziomów władzy centralnej i samorządowej, a także zasadę neutralności władzy w traktowaniu samorządów.

Ubocznie uwypuklam okoliczność, iż Donald Tusk nie jest mieszkańcem Warszawy.

To nie są problemy banalne. Przepisy ustawy o referendach są niedoskonałe, wymagają wielu modyfikacji, niektóre rozwiązania działają w sposób absurdalny, wielokrotnie to podnosiłem w swych tekstach publicystycznych, ale do póki prawo obowiązuje musi być przestrzegane; trzeba bronić autorytetu prawa samego w sobie. Chodzi o ideał Państwa Prawa.

Referenda to ważne narzędzie kontroli społecznej. Niedopuszczalna jest postawa obniżania rangi oraz znaczenia tego instrumentu w dyskursie publicznym. Tymczasem wielu polityków wypowiadało się o tym prawie z pogardą, deprecjonując jego oczyszczającą funkcję. Świadczy to o niskiej kulturze prawnej i politycznej.

Ludziom sprawującym mandaty z nadania publicznego wolno mniej. Mają oni obowiązek sprawować służebną rolę wobec obywateli, którzy zajmują najwyższą pozycję w hierarchii władzy.

Dlatego jako obywatel mam prawo, a jeszcze w większym stopniu – obowiązek, przywołać premiera do porządku; upomnieć go, dać przykład innym obywatelom; pokazać na czym polega demokracja i społeczeństwo obywatelskie. Inni obywatele powinni podążyć tą samą drogą.

Polacy muszą poczuć się obywatelami. Zaś do polityki musi powrócić prawo i etos.

Ta sprawa wymaga szczególnych kompetencji, wysokich kwalifikacji prawnych, charakterologicznych (odwagi, bezstronności), i etycznych (uczciwości). Do jej rzetelnego rozpoznania niezbędna będzie wiedza z zakresu prawa konstytucyjnego, socjologii, psychologii, socjometrii, a także teorii demokracji oraz politologii.

Należy skorzystać z wiedzy niezależnych ekspertów, naukowców, biegłych z dziedzin prawa wyborczego i konstytucyjnego, instytucji a także jednostek badawczych.

Zwrócić się do bezstronnych ekspertów Unii Europejskiej z za pytaniem, czy nie zostały naruszone postanowienia Karty Dobrych Praktyk Referendalnych, przyjętej przez Radę Europy oraz standardy demokracji.

Sprawdzić doświadczenia wszystkich innych referendów, gdzie próbowano pacyfikować frekwencję: w Zawierciu, Słupsku, Wadowicach, Kościelcu i wielu innych gminach.

Zbadać wszelkie sygnały o rzekomym zastraszaniu wyborców, łamaniu procedur referendalnych podczas referendum w Warszawie. Z medialnych wypowiedzi posłów PiS: Jarosława Kaczyńskiego, Mariusza Błaszczaka, Adama Hofmana, Mariusza Kamińskiego, redaktora Piotra Semki, wynika, że tego rodzaju zjawiska mogły mieć miejsce. Wnoszę o przesłuchanie ww. osób na okoliczność przeprowadzenia dowodu z zeznań, co do faktów ujawnionych w enuncjacjach medialnych (osoby te są publicznie znane i prokuratura bez większych problemów może ustalić ich miejsce pobytu).  

W polityce najważniejsza jest estetyka demokratyczna, wrażliwość, kultura, szacunek dla prawa oraz poczucie misji obywatelskiej.

Czołowe formacje polskiej sceny politycznej PO, PiS, SLD, zaprezentowały w sprawie warszawskiego referendum mentalność Kalego; podwójną moralność, cynizm, hipokryzję, oportunizm i zuchwałą, bezczelną obłudę.

Jako obywatel nie mogę nad tym faktem przejść do porządku dziennego i udawać, że nic się nie stało.

Demokracja została opluta!

 

  Roman Mańka

           ( - )

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Otrzymują:

1.       Adresat

2.       A/a

 

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka