Roman Mańka (autor zdjęcia: Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia: Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
2846
BLOG

Schetyna „kiler” Komorowskiego…

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 41

Najważniejszy nurt toczonej obecnie w Polsce gry politycznej biegnie pomiędzy ośrodkiem premierowskim a prezydenckim. Komorowski przyjął subtelną taktykę dyskretnego dystansowania się w stosunku do rządu Tuska, i wyczekiwania na dogodną okazję do zadania jednego decydującego ciosu.

Sytuacja pracuje na rzecz Komorowskiego. Wydaje się, że prezydent trzyma w rękawie lepsze karty. Jego komfortowe położenie wynika z konstytucji – z jednej strony posiada słabsze prerogatywy wykonawcze, ale z drugiej – nie jest uwikłany w bieżące wojny polityczne, nie ponosi odpowiedzialności za deprecjonujący wizerunek polityków proces rządzenia, nie płaci własnym prestiżem za porażki władzy oraz kryzys.

Zawsze może wejść do akcji jako ostateczny arbiter czy rozjemca. Interweniować w imię ogólnonarodowego mandatu.

Przesłanki do tego rodzaju gry stwarza ustawa zasadnicza – byle jaka bo byle jaka, ale dla głowy państwa pod pewnymi względami wygodna.

Komorowski przebiegle wykorzystuje te obszary konstytucji, które na pierwszy rzut oka mogą się wydawać słabymi punktami funkcji prezydenckiej: siedzieć cicho i czekać przyczajonym do ataku, od czasu do czasu ukuć rząd; innym razem pochwalić dla niepoznaki i gry pozorów.

Obecnemu prezydentowi udało się to czego nie potrafili zrobić jego poprzednicy – oddzielić się od rządu, nie żyrować jego posunięć. Lech Kaczyński był prezydentem partyjnym, utożsamianym z PiS, sam tego nawet specjalnie nie ukrywał; podobnie Aleksander Kwaśniewski, który wbrew rzucanym górnolotnie deklaracjom, nie był prezydentem wszystkich Polaków a jedynie ich części (pokazał to dobitnie gdy ułaskawiał skazanych prawomocnymi wyrokami sądowymi prominentnych polityków SLD); Lech Wałęsa prowadził jakieś nieudolne gry polityczne, które obnażały jego samego.

Bronisław Komorowski zachowuje się inaczej – bardziej subtelnie i ostrożnie; z dystansem do własnej partii, a nawet z pewną dozą opozycyjności.

Proszę zwrócić uwagę, kto za czasów Komorowskiego tworzy tzw. ośrodek prezydencki? Ludzie dawnej Unii Demokratycznej: Mazowiecki, Osiatyński, Lityński, Wujec, etc. Dodać trzeba jeszcze prof. Nałęcza, który reprezentuje Unię Pracy.

Przy pewnych relatywnościach całej sytuacji można powiedzieć, stosując pewne uproszczenie, że główny spor polityczny w Polsce przebiega pomiędzy dawnym Kongresem Liberalno-Demokratycznym , Porozumieniem Centrum i Unią Demokratyczną. Przez aktualną przestrzeń polityczną przebija stara stratyfikacja partyjna, z początku lat 90.

KLD to mniej więcej to samo co obecnie PO (pomijając fakt, że Platforma zupełnie porzuciła liberalne imponderabilia); PC to w oczywisty sposób współczesny PiS (również bez liberalnej afiliacji).

Natomiast UD nie ma w tej chwili swojego politycznego refleksu (odbicia, echa, emanacji), jednak jej czołowi, niegdysiejsi, działacze koncentrują się w samym centrum ośrodka prezydenckiego.

Komorowski pozycjonuje się przez pryzmat dawnej Unii Demokratycznej albo w jej kontekście. To dla niego sytuacja wygodna, bo bezpośrednio nie kojarzy go z żadną istniejącą partią, nie nadaje jego prezydenturze charakteru partyjnego. Wręcz przeciwnie, czyni go pozornie ośrodkiem neutralnym.

To wszystko gra pozorów – Komorowski uczestniczy w bieżącej grze politycznej, czyni to jednak zręcznie, dyskretnie, i zza kulis.

Prezydent był obecny na ostatniej konwencji PO w Chorzowie, mimo, że fizycznie go tam nie było

Grę Grzegorza Schetyny trzeba czytać w kontekście taktyki ośrodka prezydenckiego. Obydwaj Panowie – Komorowski i Schetyna – mają wspólny cel: zatopić Tuska.

W polityce taka sytuacja nie jest niczym nowym. Wszystko przebiega w myśl dewizy, że „nic tak nie dzieli jak wspólna władza, i nic tak nie łączy jak wspólny wróg”. To klasyka polityki.

Tymczasem dla Komorowskiego i Schetyny, Tusk jest obecnie wspólnym wrogiem; co najmniej rywalem, konkurentem.

Rezygnacja Schetyny z ubiegania się o funkcję przewodniczącego PO, wbrew powierzchownym opiniom rozmaitych analityków, wcale nie musi być błędem. Ta taktyka tylko pozornie jest defensywna. W istocie zaś jest ofensywna.

Wszyscy którzy choćby w stopniu przeciętnym poznali filozofię gry w szachy, wiedzą, że to klasyczna zamiana figury na inicjatywę: poświęcam funkcję ale zyskuję pozycję – pole do dalszej gry. Taka taktyka na dłuższą metę bardziej się opłaca.

Schetyna zrozumiał sens wrednej pułapki zastawionej przez Tuska. Nie pozwolił się negatywnie zweryfikować aparatowi partii, zdelegitymizować swojej roli w PO. Doskonale wie, że czas może pracować na jego korzyść.

Oczywiście odwoływania do jedności Platformy, do troski o interes wspólnoty politycznej, są jedynie derywacjami mającymi zracjonalizować bieżące polityczne zachowanie.

Postawa Schetyny koresponduje z grą Komorowskiego. Obydwaj będą wyczekiwać, krążyć nad głową Tuska niczym sępy. To nie jest sojusz ideowy czy merytoryczny lecz taktyczny, powiedziałbym nawet – pragmatyczny.

Kiedy Komorowski da sygnał do ataku?

Różnie to może być. Ale wydaje się, że takim przełomowym momentem może się stać upadek Warszawy, jeżeli oczywiście referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz zakończy się sukcesem, czyli odbicie twierdzy z rąk Tuska; albo spadek PO poniżej progu ostrożnościowego 20 proc. w notowaniach preferencji politycznych.

Wtedy Komorowski pod pozorem ratowania sytuacji wejdzie zdecydowanie do akcji. Dla zracjonalizowania swojego ruchu użyje różnych sloganów, w rodzaju: dobro Polski, troska o stabilizację państwa, ratunek przed głębokim kryzysem politycznym; być może padnie również wyświechtany już nieco argument – obawy przed recydywą PiS u władzy, itp.

Schetyna będzie narzędziem ośrodka prezydenckiego, czymś w rodzaju wytrycha, niewykluczone, że nawet „kilera”.

***

Zapraszam Państwa również do czytania mojego drugiego bloogu o nazwie „Kuźnia idei”, gdzie będę zamieszczał (wykuwał) propozycję głębokich reform systemu państwa, a także opisywał jego luki, defekty oraz mankamenty.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka