Kurier z Munster Kurier z Munster
4129
BLOG

Pomyłka Tuska, czyli syndrom Brutusa...

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 32

Pokaż profilDonald Tusk popełnił jeden, wielki, strategiczny błąd. Dziś już wiadomo, że Bronisław Komorowski nie będzie prezydentem, którego jedynymi insygniami władzy są pałac i żyrandole. Ale wybór Komorowskiego na prezydenta w jakimś stopniu przewartościował polską politykę, wskrzesił siły, które przez ostatnie lata pozostawały w defensywie.


Symptomatyczne jest to, że po wyborze Bronisława Komorowskiego na prezydenta pozycja Donalda Tuska osłabła. A przecież miała się wzmocnić. Tusk był silny, gdy urząd prezydenta sprawował Lech Kaczyński. Konflikt służył Tuskowi, albowiem koncentrował wokół niego określone siły. W optyce Tusk – Kaczyński pewne wpływowe środowiska stawiały na Tuska, nie tyle z miłości, co politycznej konieczności. W optyce Tusk – Komorowski dla rozmaitych grup interesów (lokalizujących się niejednokrotnie pod powierzchnią życia publicznego) o wiele lepszą kratą polityczną jest ten drugi.

W tym kontekście warto sięgnąć po powszechnie wyśmiewany, a stworzony przez Jarosława Kaczyńskiego paradygmat układu. Z tym, że potraktujmy kategorię układu nie jako konkretną, spersonifikowaną strukturę (tak jakby zapewne chciał Kaczyński), lecz pewien model naukowy, ułatwiający analizę procesów politycznych. W polityce działają pewne struktury i mechanizmy, które w sposób nieformalny usiłują rozgrywać obszar zajmowany przez czynniki władzy.

Posłużenie się paradygmatem układu porządkuje polityczną rzeczywistość. Pozwala lepiej przeniknąć wydarzenia, które miały w Polsce miejsce po 2002 roku, a używając szerszej perspektywy w całym okresie demokratycznych przemian. Ale dla właściwego zantycypowania aktualnego politycznego procesu, czyli tego co się w obecnej chwili w polskiej polityce dzieje interesuje nas ta krótsza perspektywa.

Otóż po roku 2002 zdarzyły się w Polsce dwa istotne momenty przeorientowujące kierunek politycznego procesu i uruchamiające mechanizm zasadniczej modyfikacji polskiej sceny politycznej. Można to scharakteryzować w bardzo prosty sposób. Pierwszym takim momentem była afera Rywina, kiedy układ (jeżeli posłużymy się tym paradygmatem) utracił kontrolę nad rozwojem sytuacji politycznej, w tym przede wszystkim osłabły główne czynniki reprezentujące jego interesy (jak na przykład SLD, czy ośrodek prezydenta Kwaśniewskiego). I drugi moment, to wszystko to, co było konsekwencją katastrofy smoleńskiej oraz w jakimś stopniu wydarzeń ją poprzedzających, a więc wybór Bronisława Komorowskiego na urząd prezydenta, kiedy de facto tak zwany układ zaczął na nowo odzyskiwać kontrolę nad sytuacją polityczną oraz budować swoje własne zaplecze polityczne. Żeby nie popadać w nadmierny schematyzm i stereotypizację pojęć można użyć jeszcze innych desygnatów znaczeniowych. Można to opisać w sposób bardzo prosty mniej więcej tak – w roku 2002 środowiska mainstreamowe zostały zepchnięte do defensywy, a osiem lat później po wyborze Komorowskiego na prezydenta odzyskały polityczną inicjatywę i przeszły do ofensywy.

Wybór Komorowskiego na prezydenta jest tu rzeczywiście istotną cezurą. Funkcja tego wydarzenia polega na przewartościowaniu politycznej sceny, a mówiąc językiem bardziej precyzyjnym przewartościowaniu politycznej gry. Przy czym od razu trzeba zauważyć, iż nie chodzi o grę prowadzoną wprost w konwencji struktur partyjnych, lecz politycznych ośrodków, czy czołowych graczy politycznych. Przed elekcją Komorowskiego wszystko odbywało się w dychotomii Donald Tusk – bracia Kaczyńscy i ten pierwszy był w jakimś sensie beneficjentem tej polaryzacji, dominatorem istniejącej sytuacji, natomiast po wyborze Komorowskiego na prezydenta gra polityczna stała się wielowymiarowa.

Jest obecnie w Polsce kilku głównych politycznych graczy. Są też ośrodki czy środowiska, które chcą wejść do głównego nurtu politycznej gry. W miejsce dychotomii Tusk-Kaczyńscy, powstał trójkąt Tusk-Komorowski-Schetyna. Z tym, że Komorowski i Schetyna ustawiają się w coraz większym stopniu po jednej stronie politycznego frontu, a w opozycji do Tuska. Wybór Komorowskiego na prezydenta wbrew intencjom Tuska wzmocnił Schetynę. Najistotniejsze jest pytanie, kto w takiej sytuacji rozdaje karty? Wcześniej był to z całą pewnością Tusk, dziś jednak karta chyba zaczyna odwracać się na korzyść Komorowskiego i Schetyny. Obydwaj zaczynają budować pewien układ – z tą tylko różnicą, że pierwszy aspiruje do roli jego patrona, a drugi dominatora. Czwartym ośrodkiem (choć stojącym jak gdyby z boku, ale jednak ciągle w głównym nurcie przestrzeni publicznej) jest Kaczyński. Teoretycznie PiS zachował nadal szansę na powrót do władzy w Polsce i może być istotnym zewnętrznym elementem rozgrywki toczącej się wewnątrz Platformy (czy w ramach ośrodków dwóch głównych pałaców), aczkolwiek sam też może kreować cechy sytuacji i stać się beneficjentem konfliktu interesów w środowiskach PO. Ale są też jeszcze dwa nieco poboczne, chociaż bardzo istotne czynniki, które chcą wejść do gry, usiąść przy stole , gdzie rozgrywana będzie decydująca partia politycznego pokera. Pierwszy to zwyżkujący w sensie statusu politycznej pozycji Napieralski, ale jednocześnie nie cieszący się dobrymi notowaniami na salonach i drugi, który można sprowadzić mniej więcej do środowiska byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Komorowski i Schetyna mogą grać na recydywę i wzmocnienie ośrodka Kwaśniewskiego, gdyż to odtworzyłoby pewien układ, jaki dominował w Polsce przed aferą Rywina, a którego duchowym patronem starał się być Adam Michnik. Środowisko Kwaśniewskiego może się stać jednym z głównych ośrodków, kreujących w Polsce warunki politycznej gry.

Aktualne problemy premiera Donalda Tuska biorą się z rozmaitych konkretnych przyczyn, ale w sensie globalnym główną determinantem stanowi fakt, iż przestał go obstawiać tak zwany układ. Tusk nigdy nie był człowiekiem wywodzącym się wprost z układu, aczkolwiek często z nim kooperował. Z drugiej strony układ nigdy też nie popierał Tuska na zasadzie uwielbienia, lecz co najwyżej pragmatyzmu, wyższej konieczności, czy czegoś w rodzaju mniejszego zła w relacji do obozu Kaczyńskich. Tusk stał się w pewnym momencie zaporą przed grożącą dominacją Kaczyńskich. Jednak wydaje się, że dziś układ znalazł sobie lepszą kartę od obstawienia.

Jeżeli zestawimy ze sobą Kaczyńskiego, Tuska, Komorowskiego oraz Schetynę i spróbujemy zdefiniować ich relacje wobec układu (przypominam, że cały czas chodzi o rozumienie układu jako pewnego heurystycznego modelu pozwalającego na odczytywanie rzeczywistości, pewnej typologii), to Kaczyński jest wybitnie antyukładowy, Tusk stara się być wobec układu pragmatyczny, ale nie wchodzi bezpośrednio w jego spektrum, natomiast Komorowski, czy Schetyna są zdecydowanie proukładowi. To jest właśnie ten motyw, który zaczyna rządzić w Polskiej polityce. Wraz z marginalizacją szans Kaczyńskiego na dojście do władzy (a szanse na to są minimalne nawet w przypadku wygrania przez PiS najbliższych wyborów parlamentarnych) Tusk w coraz większym stopniu przestaje być potrzebny. Osobliwość i zarazem paradoks polskiej sytuacji politycznej polega na tym, iż wraz ze spadkiem znaczenia Kaczyńskiego słabnie również pozycja jego głównego oponenta Donalda Tuska. Bo tak naprawdę spór pomiędzy Tuskiem a Kaczyńskim nie wynika z przesłanek ideologicznych, światopoglądowych lecz ambicjonalnych. W gruncie rzeczy obydwaj są jednak skonfrontowani z układem – Kaczyński jest dla układu złem totalnym, a Tusk jedynie mniejszym.

Po wyborze Bronisława Komorowskiego na prezydenta doszło do zasadniczego przewartościowania sytuacji politycznej w Polsce. Tusk przestał być faworytem salonów. Komorowski i Schetyna skutecznie wypychają go z tej przestrzeni. A proces ten doskonale widać choćby w mediach, które coraz bardziej bezlitośnie krytykują rząd oraz sondażach opinii publicznej, w których Platforma Obywatelska traci. Na tym polega wielka pomyłka Donalda Tuska, że nie rozpoznał w swoim politycznym otoczeniu Brutusa ostrzącego nóż, tym Brutusem był zaś od początku Bronisław Komorowski.


 

Roman Mańka


 

Opublikowano: „Gazeta Finansowa” nr 7 z 18 lutego 2011 roku

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka