Polecam moją najnowszą książkę "Wielka koniunkcja".
Polecam moją najnowszą książkę "Wielka koniunkcja".
Kurier z Munster Kurier z Munster
8902
BLOG

Strategia Kaczyńskiego

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 151

Wielu publicystów, komentatorów, ekspertów i polityków wyśmiewało Jarosława Kaczyńskiego, zarzucając mu, że realizuje bezskuteczną taktykę, przegrywając kolejne wybory i nie potrafiąc rozszerzyć elektoratu. Tymczasem przywódca PiS przez wiele lat konsekwentnie implementował w polskim życiu publicznym, nie tylko taktykę, ale skrzętnie obmyśloną strategię.

Odkrywanie tajemnicy poliszynela

Na czym polega fenomen PiS? Partia Jarosława Kaczyńskiego posiadła zdolność istotnego wpływania na procesy rządzenia, nawet wówczas, kiedy formalnie pozbawiona jest władzy. Jeszcze pod koniec lat 90. XX w., gdy PiS jako ugrupowanie polityczne nie istniał, a Lech Kaczyński był członkiem rządu Jerzego Buzka, pełniąc tam funkcję ministra sprawiedliwości, środowisko polityczne braci Kaczyńskich forsowało w debacie publicznej zagadnienia, o których nikt wcześniej oficjalnie nie mówił albo politycy tylko nieśmiało przebąkiwali o nich. Podyktowana w polskim życiu publicznym przez czołowe ośrodki opiniotwórcze poprawność polityczna, a w szerszym rozumieniu, – kulturowa, nakładała na najważniejszych graczy politycznych, swego rodzaju zmowę milczenia: o pewnych problemach po prostu się nie wspominało, nie wypadało ich drążyć.

PiS to przełamał. Strategia najpierw Porozumienia Centrum, a następnie jego sukcesora z końca lat 90. XX w. oraz pierwszej połowy pierwszej dekady nowego tysiąclecia, czyli początków lat dwutysięcznych, polegała na introdukcji do polskiej debaty publicznej tych tematów, które wcześniej stanowiły sferę, którą najlepiej można opisać za pomocą pojęcia tajemnicy poliszynela, a więc czegoś co istnieje w przestrzeni społecznych intuicji, niezdefiniowanych poznawczo doświadczeń odkrywanych na zasadzie autopsji, albo czegoś z pogranicza obszaru jawnego a zakulisowego, o czym ludzie wiedzą, uświadamiają to sobie, jednak z różnych względów nie chcą o tym dyskutować.

Wyprzedzając nieco bieg wydarzeń: PiS wprowadził do debaty publicznej te zagadnienia, o których inni politycy szeptali jedynie w rozmowach zakulisowych, np. podczas nieformalnych spotkań w ekskluzywnych warszawskich restauracjach. W ten sposób w polskim dyskursie publicznym została stworzona nowa agenda, do której na plan pierwszy trafiły takie sprawy jak: korupcja, nepotyzm, zorganizowana przestępczość mafijna, agentura, czyli sprawcza rola służb specjalnych oraz ich przemożny wpływ, jaki wywierały na polską politykę.

Zarazem była to diagnoza sytuacji społeczno-politycznej istniejącej w Polsce, która znakomicie pasowała do społecznej percepcji. Opowieść PiS o rzeczywistości była bardziej realna, aniżeli opis stanu rzeczy ferowany przez innych graczy. Narracja polityczna partii Kaczyńskiego, forsowana w debacie publicznej, lepiej pasowała do intuicji, odczuć, i doświadczeń ludzi żyjących w Polsce.

Kreatywna retoryka

Na tym elemencie środowisko braci Kaczyńskich zbudowało swoją potęgę, w okresie 1999-2005, nawiązując do dorobku ministra sprawiedliwości w rządzie AWS, Lecha Kaczyńskiego. Uwieńczeniem tej strategii był polityczny dublet, a zatem podwójne zwycięstwo osiągnięte w ramach tzw. politycznej koniunkcji, w wyborach parlamentarnych i prezydenckich. W drodze do tego tryumfu Lech Kaczyński zwyciężył jeszcze w walce o prezydenturę stolicy.

Siłą PiS było odsłanianie sfery tajemnicy poliszynela, a przede wszystkim używanie niezwykle kreatywnego języka politycznego, paradoksalnie wywierającego duży wpływ także na adwersarzy formacji Jarosława Kaczyńskiego. Gdy PiS wrzucał do debaty publicznej pewne tematy, pozostali uczestnicy musieli się do nich doorientowywać. Podczas afery hazardowej premier Donald Tusk zdymisjonował wszystkich ministrów, którzy mogli być w jakikolwiek sposób kojarzeni z lobbingiem na rzecz „jednorękich bandytów”, nawet tych polityków PO wobec których nie było żadnych przekonujących dowodów. Stało się tak dlatego, że PiS ustanowił pewien standard, wytworzył retoryczną presję.

(…) „W przypadku człowieka, który narzucał Polsce, również obozowi swoich przeciwników: język, retorykę; nawet jeżeli odrzucany był ten język, on był niesłychanie kreatywny” – powiedział o Jarosławie Kaczyńskim prof. Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego, w rozmowie z prof. Jadwigą Staniszkis oraz Grzegorzem Kajdanowiczem (program Fakty po faktach, TVN, emisja z 19 kwietnia 2015 r.).

Głębszy sens

Jednak, jak głosi biblijne proroctwo, po siedmiu latach tłustych przyszło siedem lat chudych. Po wielkim, podwójnym zwycięstwie w 2005 r., PiS szybko stracił władzę, przegrywając sześć kolejnych wyborów: parlamentarne w roku 2007, europejskie w 2009, prezydenckie i samorządowe w 2010, znów parlamentarne w 2011, wreszcie, aby zakończyć feralną serię na nieznacznej porażce w rywalizacji do parlamentu europejskiego, w 2014 r..

Tragiczna seria sześciu wyborczych klęsk wywołała napięcia wewnątrzpartyjne i uruchomiła polityczne rokosze. Z PiS najpierw odszedł solista Paweł Zalewski, następnie grupa skupiona wokół Joanny Kluzik-Rostowskiej, a najpoważniejszym chyba rysem na spójności partii mogła stać się inicjatywa rozłamowa środowiska związanego z byłym ministrem sprawiedliwości, Zbigniewem Ziobro oraz niegdysiejszym spin-doktorem PiS, Jackiem Kurskim.

Mimo porażek oraz wewnętrznych turbulencji Jarosław Kaczyński przez cały czas konsekwentnie stawiał na tę samą strategię, obliczoną na petryfikowanie najbardziej wiernej populacji wyborczej, tzw. żelaznego elektoratu. Nieprzychylni dziennikarze śmiali się z niego, krytycy zarzucali, że próbuje przekonywać już przekonanych (zwozi drzewo do lasu), eksperci stworzyli w odniesieniu do poparcia uzyskiwanego przez PiS paradygmat „szklanego sufitu”, a więc pewnej nieprzekraczalnej granicy politycznej popularności, tymczasem Kaczyński niezależnie od tych opinii adresował swój przekaz do najwierniejszych, najbardziej zdeterminowanych sympatyków partii.

Tylko jeden ze znanych politycznych komentatorów, a wcześniej przez wiele lat aktywny polityk, prominentny działacz Platformy Obywatelskiej, dopatrzył się w strategii Jarosława Kaczyńskiego głębszego sensu. W programie „Trzej królowie polskiej polityki” z 6 stycznia 2014 r., wyemitowanego w telewizji TVN24, Jan Rokita powiedział: „strategia Jarosława Kaczyńskiego polegająca na kontestowaniu rzeczywistości politycznej w Polsce skazana jest na sukces”.

Walka na wyczerpanie

Plan Kaczyńskiego opierał się w pierwszej kolejności na mobilizacji własnych zasobów. Najlepiej scharakteryzować go poprzez analogię do doświadczeń II wojny światowej: dlaczego Związek Radziecki ostatecznie zwyciężył z potężną III Rzeszą? Bo posiadał więcej własnych zasobów, które potrafił zmobilizować. Przełomowy moment II wojny światowej nastąpił w chwili, gdy ZSRR zmienił filozofię prowadzenia walki z blitzkriegu na wojnę na wyczerpanie.

W tym momencie Niemcy byli już przegrani. Teoria gier mówi: zwycięży ten, kto lepiej zmobilizuje swoje zasoby.

Kaczyński wiedział, że przetrwać trudny czas może jedynie dzięki najwierniejszym wyborcom, twardemu elektoratowi. Zaczął więc konsekwentnie wdrażać w życie operację utwardzania najbardziej lojalnej populacji wyborczej, co miało zagwarantować spójność, jak również trwałość struktury partyjnej PiS.

Był to dalekosiężny plan, zaprojektowany na wiele lat. Celem konserwatywnej formacji o socjalnym programie gospodarczym, wcale nie było wygranie wyborów parlamentarnych w 2011 r. Wtedy Europę, a w konsekwencji w jakiś stopniu również Polskę drążył globalny kryzys ekonomiczny. PKB spadło z pułapu 5,0 w roku 2008, do poziomu 1,8 w 2009, a następnie 3,8 proc. w 2010, i po wzroście do 4,3 w 2011, znów obniżyło loty do 1,9 w 2012 i 1,6 proc. w 2013. W takich warunkach nikt rozsądny nie jest skory do przejmowania rządów.

W polityce cierpliwość jest cnotą. Kaczyński nastawił się na polityczną koniunkcję, a zatem nałożenie wyborów prezydenckich na parlamentarne. Podobnie jak 10 lat wcześniej, chciał zdobyć całą pulę, wygrać podwójną stawkę, aby móc niepodzielnie rządzić. PiS zawsze zmierzał do władzy opartej na absolutnej większości.

Strategia PiS sprowadzała się do dwóch kroków: po pierwsze, przetrwać najtrudniejszy okres dzięki wsparciu najwierniejszego elektoratu; po drugie, czekać na polityczne tąpnięcie, czyli lepszą koniunkturę polityczną, kiedy do spetryfikowanej wyborczej bazy przyłączy się elektorat klientelistyczny.

Kwestią o fundamentalnym znaczeniu było utrzymanie przy PiS twardego zaplecza społecznego.

Pierwszy krok adresowany był do najwierniejszej populacji wyborczej, żelaznego targetu; drugi do wyborców pragmatycznych, klientelistycznych.

Kaczyński wiedział, że polityczny „przypływ” kiedyś w końcu musi nadejść, W jego kalkulacjach chodziło o uruchomienie procesu nazywanego w socjologii prawem śnieżnej kuli, gdy do ubitej, zmrożonej bryły lodu, zaczną przyklejać się luźniejsze warstwy śniegu.

Rytuał solidarności

W międzyczasie wydarzyła się katastrofa w Smoleńsku. Smoleński mit przydał się bardzo do petryfikowania twardego elektoratu, tzw. ludu smoleńskiego. Zazwyczaj mity mocniej przemawiają do ludzi niż fakty. Aktywizują emocjonalny komponent psychiki człowieka, ignorując często wymiar poznawczy.

Racjonalna odpowiedź na pytanie, dlaczego Antonii Macierewicz utrwalał smoleński mit, mimo, że w bezpośredniej, doraźnej reakcji społecznej PiS na tym zawsze tracił (każdorazowo wykazywały to badania demoskopijne), może być tylko jedna: w ten sposób konserwowano najwierniejszych wyborców PiS, dokonywano rytualizacji żelaznego elektoratu partii.

Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy populacją wyborczą popierającą PiS, a ludźmi sympatyzującymi z PO. Istotę tej odmienności dobrze oddaje socjologiczny termin solidarności: wyborcy PiS organizują się wokół emocji i symboli; sympatycy Platformy doorientowują się zaś do interesów pośrednio lub bezpośrednio związanych z przestrzenią władzy, a jeżeli emocji to negatywnych, artykułowanych na zasadzie niechęci wobec PiS (algorytm antyPiSu).

Jednak obie grupy są mobilne: środowisko wyborcze popierające PiS jest dobrze skomunikowane, wyedukowane czy używając lepszego terminu, – zindoktrynowane politycznie, co przesądza, że stawi się na każde wezwanie prezesa czy partyjnej centrali, wyraża się permanentną mobilnością; elektorat PO jest mobilny incydentalnie, epizodycznie, niesystematycznie, mobilizuje się jedynie w kontekście gry o wysoką stawkę polityczną, czyli ważnych wyborów mających wpływ na procesy rządzenia, a także niechęci wobec PiS.

Wokół smoleńskiego mitu PiS zrytualizował własną bazę wyborczą, nadając jej spetryfikowaną, skamieniałą postać, a następnie w perspektywie przejęcia władzy będzie próbował doorientować się do istniejącego w Polsce polityczno-ekonomicznego status quo i przyciągnąć element klientelistyczny, a więc wyborców pragmatycznych, wrażliwych na interesy.

Anatomia przesilenia

Wbrew rozmaitym opiniom artykułowanym w debacie publicznej, Andrzej Duda, kandydat PiS, nie osiągnął zwycięstwa w wyborach prezydenckich dzięki dobrej kampanii wyborczej. O jego wygranej zadecydowały dwie kluczowe rzeczy: 1) partyjny aparat, – w pierwszej turze wyborów prezydenckich, a ta faza jest reprezentatywna dla poziomu preferencji politycznych, jakimi cieszą się poszczególne ugrupowania, Andrzej Duda otrzymał poparcie którym dysponował w tamtym momencie PiS (mniejsze niż Jarosław Kaczyński pięć lat wcześniej); 2) napięciom oraz wibracjom, które wytworzył Paweł Kukiz.

Kluczowym momentem kampanii prezydenckiej było pojawienie się Pawła Kukiza. Zmienił on percepcję, a w ślad za tym dynamikę kampanii wyborczej. Uporządkował a następnie zagospodarował frustracje, których wcześniej nie potrafił przyciągnąć do siebie PiS, z uwagi na duży stopień deprecjacji kulturowej.

Jak stwierdził, tuż po zakończeniu pierwszej tury wyborów prezydenckich, prof. Andrzej Rychard, socjolog z PAN: „te wybory połączyły jakby dwie grupy sfrustrowanych: starych sfrustrowanych, niezadowolonych z transformacji, uważających, że transformacja szła za szybko, że ich niejako naruszyła; oraz nowych sfrustrowanych, mających przekonanie, że transformacja była prowadzona za wolno”.

Pierwszą grupę najlepiej personifikuje osoba nieżyjącego już przywódcy „Samoobrony”, Andrzeja Leppera; drugą postać autora polskich reform gospodarczych, prof. Leszka Balcerowicza.

Tej drugiej populacji z uwagi na czynniki kulturowe, duży stopień deprecjacji kulturowej PiS oraz etykietę obciachu, partia Kaczyńskiego nie była w stanie zagospodarować.

Przystanek w drodze do… piekła

Paweł Kukiz spełnił funkcję czyśćca. W drugiej turze wyborów prezydenckich, wyborcy, którzy pierwszej turze zagłosowali na niego, przenieśli swoje sympatie na Andrzeja Dudę. Obecny prezydent zwyciężył dzięki dwóm kluczowym czynnikom: sile aparatu własnego ugrupowania, a także napięciom oraz wibracjom wytworzonym przez Pawła Kukiza, które przejął.

Elektorat rozczarowany polityką ciepłej wody w kranie, implementowaną przez PO, który kiedyś głosował na tę partię, potrzebował czegoś w rodzaju psychicznej rekompensaty, redukcji napięcia, balansu, przystani, aby przenieść swoje sympatie z Platformy na PiS.

Tą przystanią okazał się w pierwszej turze wyborów prezydenckich Paweł Kukiz. I może odegrać analogiczną rolę w perspektywie zbliżających się wyborów parlamentarnych, tym bardziej, że populacja wyborcza, która poparła go w trakcie batalii prezydenckiej ulega gwałtownemu rozformowaniu.

Beneficjentem tej sytuacji może być PiS albo ugrupowanie, które w wyścigu po parlamentarne mandaty zajmie trzecie miejsce.

Trzecia pozycja w zbliżającej się kampanii parlamentarnej będzie niezwykle ważna, gdyż po pierwsze wpłynie na percepcję społeczną całej stawki wyborczej, wzmocni lub osłabi dynamikę polaryzacji politycznej pomiędzy dwoma kluczowymi graczami; po drugie może mieć wpływ na konfigurację aliansu rządowego formowanego po wyborach.

Na razie kto będzie ostatni na podium, czyli trzeci w ogólnej rywalizacji, –  nie wiadomo. Kukiz, KORWiN, Zjednoczona Lewica, Nowoczensa.pl oraz Polskie Stronnictwo Ludowe, mają mniej więcej takie same szanse.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka