Polecam moją najnowszą książkę "Moment krytyczny".
Polecam moją najnowszą książkę "Moment krytyczny".
Kurier z Munster Kurier z Munster
3397
BLOG

Plan Kaczyńskiego…

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 52

Taktyka Andrzeja Dudy na drugą turę wyborów prezydenckich wydaje się prosta, – tak prosta, że aż trudna. Żeby wygrać z Komorowskim, musi przejąć wyborców Pawła Kukiza, czyli tego trzeciego pretendenta, przysłowiowego „czarnego konia”. Problem jednak nie leży w pytaniu, jak to zrobić, tylko co konkretnie trzeba zrobić?

Istnieje pięć kluczowych motywów, dla których pokaźna część społeczeństwa wyraża chęć głosowania na Pawła Kukiza.

Świeżość. Muzyk odgrywa rolę człowieka spoza polityki. To oczywiście dysonans, bo nie da się być w polityce, jednocześnie twierdząc, że się w niej nie jest, ale akurat Kukizowi wychodzi to na zdrowie (do czasu). Dzięki temu wzbudza: może nie tyle zaufanie, co zainteresowanie wyborców.

Z tym powiązane są dwa inne elementy: pozapartyjność i antysystemowość. W percepcji społecznej Kukiz jawi się jako kandydat bezpartyjny i obywatelski. Nie należy do żadnego z działających w Polsce ugrupowań politycznych i nie bierze „kasy” z budżetu państwa. Niewykluczone, że jest to jeden z głównych powodów, dzięki któremu Kukiz w sondażach zdołał przelicytować Janusza Korwina-Mikke. Po prostu, jest dla ludzi bardziej wiarygodny.

Zagospodarował trend antysystemowy, zabierając ten atut Korwinowi, ale także (i to jest duży problem PiS-u, który jednak w drugiej turze może się przerodzić w walor), Andrzejowi Dudzie. Stało się tak dlatego, że jest od nich bardziej wyrazisty i posiada przymiot, który nazywa się charyzmą. Skutecznie pozycjonuje się na człowieka, który chce „wysadzić w powietrze” funkcjonujący w III RP system polityczny, co jest zgodne z oczekiwaniami dużej części obywateli.

Słabość pozostałych kandydatów. Osoby pretendujące w tegorocznych wyborach prezydenckich legitymują się niską jakością merytoryczną oraz słabymi kompetencjami politycznymi. Jak powszechnie wiadomo, większość z nich to dublerzy, kandydaci rezerwowi, zgłoszeni w zastępstwie liderów.

Paradoks polega na tym, że Kukiz też jest słaby, ale wobec niego stwarza się pewną taryfę ulgową, gdyż on przychodzi spoza polityki.

Pomiędzy tymi cechami istnieje logiczny związek: słabość konkurentów, pozapartyjność, antysystemowość budują to wrażenie, które można nazwać świeżością, a które, w połączeniu z protestem, stanowi główny motyw determinujący wyborców Kukiza.

Celem zwolenników Kukiza jest delegitymizacja istniejącego w Polsce systemu politycznego.

W tym miejscu pojawia się kolejny czynnik, który można nazwać środkiem uprawdopodabniającym w percepcji społecznej realizację tego celu: jednomandatowe okręgi wyborcze, które mają rozbić „zabetonowaną” sceną polityczną, przepędzić aktualne elity.

Nieporozumienie polega na tym, że wprowadzenie JOW-ów (oczywiście wiele zależy od wariantu systemowego) może spowodować efekt przeciwny od zamierzonego: spetryfikować system; ale zostawmy te rozważania na boku.

Ważne jest to, że są one postrzegane jako skuteczny instrument służący naprawieniu polskiej polityki, „przewietrzeniu” sceny politycznej, a jednocześnie stanowią coś, co w socjologii nazywa się, racjonalizacją postaw wyborczych: pełnią funkcje czynnika tożsamościowego, elementu pewnej identyfikacji, „drogowskazu” wskazującego wyborcom drogę.

Elektorat Kukiza doorientowuje się do JOW-ów, choć nie rozumie ich działania.

Jeżeli Andrzej Duda chce w drugiej turze wyborów prezydenckich przejąć elektorat Kukiza musi zrobić jeden bardzo odważny i radykalny krok: sięgnąć po najdalej idący postulat, najbardziej ostro postawiony, czyli zapowiedzieć, że po ewentualnej elekcji wyjdzie z inicjatywą ustawodawczą nakierowaną na wprowadzenie JOW-ów.

Używając języka symbolicznego: Duda powinien przejąć od Kukiza „sztandar”, główny element jego wizerunku.

Problem Komorowskiego polega na tym, że on w kwestii zabiegania o wyborców Kukiza nie posiada żadnego pola manewru, bo Platforma Obywatelska zdradziła idee JOW-ów, wokół których była przecież budowana.

Jeśli Duda zamierza zwyciężyć z Komorowskim musi iść na całość, zagrać va banque, uderzyć w najsilniej brzmiące tony.

Zapowiedzieć stanowczo, jasno, i wyraźnie, wyjście do parlamentu z inicjatywą wprowadzenia JOW-ów. Wybiegając nieco w przyszłość: wizerunkowo i politycznie niczego nie straci, bo parlament zrobi wszystko, aby ten postulat storpedować.

W koło przypominać fakt hipokryzji PO, kiedy 10 lat temu zrezygnowała z realizacji własnego programu, oszukując wyborców.

Gdy Duda „zagra” JOW-ami, Kukiz nie będzie miał wyjścia, będzie musiał kandydata PiS-u, choćby po cichu, poprzeć, a jeżeli nawet tego nie zrobi, wyborcy sami mogą wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Tyle tylko, że jest w tym rozumowaniu jedna poważna luka. Sprowadza się do pytania, co zrobi Jarosław Kaczyński?

Po pierwsze, zapowiedź wyjścia z inicjatywą wprowadzenia JOW-ów może postawić PiS w niezręcznej sytuacji, przy okazji dając pośrednią i częściową odpowiedź na pytanie, jak mocno formacja ta tkwi w obecnym systemie RP, i czy rzeczywiści jest antysystemowa, czy antyestablishmentowa, czy jedynie i tylko, – antyrządowa.

Wcześniej ten pomysł dezawuowali. Poza tym, na jesieni to partia Kaczyńskiego może potencjalnie rządzić w Polsce. Tymczasem większościowy/jednomandatowy model przeliczania głosów na mandaty (w zależności od wariantu) jest w stanie ograniczyć władzę centralnych partyjnych liderów, poprzez przesunięcie klientelizmu z poziomu ogólnokrajowego, bardziej w dół Polski, i w ten sposób zwiększyć znaczenie lokalnych sitw partyjnych oraz rozmaitych grup interesów, w procesach selekcji wyborczej.

System proporcjonalny, pośród wielu wad i mankamentów, posiada tę jedną zaletę, że dezorganizuje wpływ lokalnego klientelizmu na procedurę wyłaniania Sejmu (wyjątkiem potwierdzającym regułę jest PSL).

Po drugie, Kaczyński ma inny plan. Jego polityczna strategia polega na próbie trafienia w kulminacyjny moment procesu delegitymizacji, wpisania się w epicentrum tego zjawiska. Nie chcę wchodzić w sferę metafor erotycznych, żeby dosadnie wytłumaczyć o co chodzi.

Zwycięstwo Dudy przyspiesza tę chwilę. Paradoksalnie taki wariant rozwoju sytuacji w Polsce mógłby, w pewnym sensie, zadziałać na korzyść PO. Partia Ewy Kopacz mogłaby wówczas grać wzrostem społecznego domniemania powrotu IV RP i skutecznie zarządzać lękami przed PiS-em, co zawsze wychodziło Platformie na korzyść. Z drugiej strony, siła procesu delegitymizacji zostałaby wtedy nieco zahamowana, – Duda, człowiek PiS, stałby się uczestnikiem władzy, zajmując najważniejszą pozycję w państwie.

Wygrana Dudy to zmniejszenie szans PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych oraz otwarcie wewnętrznej dyskusji na temat przywództwa w partii; to zaś osłabia Kaczyńskiego. Nasuwa pytania: kto będzie liderem obozu: nadal Kaczyński czy może Duda?

Co w tej sytuacji zrobi Kaczyński? Czy da przyzwolenie na zagranie najsilniejszą kartą taktyczną w wyborach prezydenckich?

W tle tych rozważań pojawia się jeszcze coś innego: druga tura jest pod pewnymi względami w interesie PO, w obliczu jesiennej batalii parlamentarnej, gdyż odświeża starą, korzystną dla tej partii polaryzację kulturową, dając jej strategiczną inicjatywę. Idąc typ tropem myślenia, można sobie nawet wyobrazić znany z szachów wariant zamiany figury na inicjatywę. Liderzy PO zapewne to rozumieją, ale jest w tym wszystkim jedno „ale”: stan zdrowia Bronisława Komorowskiego. Jego kondycja w drugiej turze wyborów stoi pod dużym znakiem zapytania, tym bardziej, że adrenalina pójdzie mocno w górę, zwłaszcza w obliczu prawdopodobnej debaty z Dudą.

Dlatego PO chciałaby zakończyć temat szybko, i wygrać od razu, już w pierwszej turze. Wiadomo, że to się jednak raczej nie uda.

W finałowej rozgrywce Duda jest w stanie przejąć większość atrybutów Kukiza. Dziś Duda postrzegany jest jako reprezentant „skostniałej” dychotomii PO-PiS, a więc, podobnie jak obecny prezydent, również czegoś nieświeżego; jednak w ostrym kontraście do Komorowskiego będzie postrzegany jako kandydat bardziej świeży, będzie dysponował atutem świeżości. W drugiej turze zmieni się percepcja wyborców

Nie bez znaczenia pozostaną argumenty wizerunkowe: np. młodość, dobry wygląd.

Będzie też posiadał argument antysystemowości, czyli sprzeciwu i protestu wobec elit.

Gdy jeszcze przejmie od Kukiza „logo” JOW-ów, może pozyskać dużą część jego wyborców, co nie jest jednoznaczne z tym, że wygra wybory, ale może się do tego celu zbliżyć.

Faworytem jest w dalszym ciągu Komorowski, jednak już nie tak oczywistym.

 

Ps. O JOW-ach pisałem już wiele lat temu.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka