Mam pomysł na ulepszenie procedury wyborczej (chodzi głównie o wybory samorządowe), oraz przeciwdziałanie wyborczej korupcji.
W wyborach samorządowych stosowany jest mechanizm kupowania głosów. Obszernie opisałem go w książce „Strefa tabu. Największe afery III RP”; tu przedstawiam go w wielkim skrócie.
1) Wyborca wchodzi do lokalu wyborczego i podpisuje listę obecności.
2) Pobiera cztery karty do głosowania i wchodzi za tzw. kotarę.
3) Chowa do kieszeni karty na które kupowane są głosy (kartę do głosowania w wyborach na wójta, burmistrza lub ewentualnie do rady gminy/miasta).
4) Zakreśla bądź nie zakreśla dwie pozostałe karty (wybory do powiatu, wybory do sejmiku samorządowego).
5) Wychodzi zza kotary i wrzuca zwinięte karty do urny (dwie pozostałe wynosi na zewnątrz).
6) W tym momencie jest już łańcuszek i dalej kupowanie głosów idzie taśmowo. Jest już po wyborach.
Oczywiście cały proceder w praktyce realizowany jest w sposób zorganizowany, dość masowo, i na dużą skalę, najczęściej przez zorganizowane grupy przestępcze. Jednak jednostkowy opis lepiej go wyjaśnia.
Cztery urny ustawione w lokalu wyborczym (każda do wyborów innego strzebla samorządu) załatwią problem. Wyborca będzie musiał wrzucić jedną kartę do głosowania oddzielnie do każdej urny (jedna karta - jedna urna). Członkowie Obwodowych Komisji Wyborczych będą mogli łatwiej zauważyć próbę wyniesienia kart do głosowania (monitorować proces głosowania).
Poza tym karty do głosowania już na wstępie, w punkcie wyjścia, będą segregowane przez samych wyborców, co bardzo ułatwi pracę członkom OKW.
Jednak potrzebne są również głębsze zmiany o charakterze systemowym, dotyczące całego systemu wyborczego, jak również, politycznego, bo ten który obowiązuje obecnie, generuje olbrzymie zamieszanie oraz nieufność obywateli.